Rwie się do samodzielności
„Ja siam” i „ja siama” – to najczęstsza deklaracja malucha (no, może druga najczęstsza po: „Nie!”). Dziecko samo chce decydować, co zje, jak się ubierze, dokąd pójdzie. Chce samo się myć, zakładać buty (czasem prawy na lewą nogę), naciskać guzik w windzie. Czasem mamy tego serdecznie dość. Ale pozwalając dziecku na samodzielność, wspieramy jego rozwój, uczymy brania za siebie odpowiedzialności, okazujemy mu szacunek. Oczywiście czasem trzeba maluchowi pomóc lub go wyręczyć, ale chyba rzadziej, niż nam się wydaje.
W wielu kwestiach samodzielność jest ważna, ale chyba najbardziej przy stole. Pediatrzy, dietetycy, psychologowie są zgodni – rodzice decydują, co podać do jedzenia, ale to dziecko decyduje, czy zje i ile zje. Karmienie na siłę, namawianie, zabawianie przy stole to nie tylko krótka droga do poważnych kłopotów z jedzeniem, ale też rodzaj przemocy. Zdrowe dziecko, które ma prawidłową dietę i nie zajada się słodyczami czy słonymi przekąskami, doskonale wie, czy jest głodne i ile powinno zjeść, by zaspokoić potrzeby organizmu.