Oleje, czy to roślinne, jak bliski sercu Kleopatry olej sezamowy, czy zwierzęce, jak pozyskiwany na antypodach olej ze strusia emu, od wieków były stosowane w celu zabezpieczenia ciała przed podrażnieniami, mocnym słońcem czy ostrymi mrozami. I gdyby nie grecki uczony Galen, który postanowił zrobić miksturę z oleju, wosku pszczelego i wody różanej, tworząc pierwszy w historii krem, to pewnie do dziś wszyscy uważalibyśmy olej za jedyny słuszny kosmetyk. Historia potoczyła się jednak inaczej.
Nie tylko krem
Krem, zapewne dzięki swojej przyjemnej konsystencji, stał się kosmetycznym numerem jeden, natomiast oleje cieszyły się równym powodzeniem jedynie w kulturach arabskich i hinduskich. Na szczęście po wielu latach niełaski olej wrócił do rytuałów pielęgnacyjnych Azjatek, Amerykanek i Europejek. A wszystko dzięki japońskiemu charakteryzatorowi Shu Uemurze, który w 1967 roku stworzył kosmetyk składający się wyłącznie z mieszanki olejów. Na pomysł ten wpadł, podglądając hollywoodzkie gwiazdy, które za pomocą oliwy ścierały sceniczne makijaże. Uemura postanowił im to ułatwić i stworzył Unmask, płyn do demakijażu, który do dziś jest światowym bestsellerem. Do Polski moda na olejowanie przyszła dopiero kilka lat temu, ale na świecie trend ten utrzymuje się nieprzerwanie od lat 70. i ma swoich prawdziwych wyznawców, którzy oleju używają do wszystkiego – od mycia zębów po nawilżanie pięt, od płukania włosów do moczenia paznokci.





